Międzymorze

Ach, te etniczne sny. Te rządy etniczności. Ta jej nadrzędność. Europa Środkowa, to nieszczęsne Międzymorze, jest miejscem, gdzie etniczna idea najbardziej zwyrodniała i stała się swoją własną karykaturą. Każdy jest centrum świata. Każdy naród, choćby liczył kilka milionów mieszkańców, a historię musiał sobie domalowywać, dokręcać, dosztukowywać.

Nie wiem, co mam zrobić z tym Szczerkiem. Zachwyt to na pewno zbyt dużo. Raczej przytakuję mu w diagnozie i opisie pewnej rzeczywistości, tak jak zdarzało się to w przeszłości, gdy trafiałem na jego teksty (m.in. Podróż Szczerka przez Europę. Powrót do Mordoru drogą przez czarny Majdan). Ale diagnoza zwykle zakłada jakieś leczenie, jakąś szansę na zmianę, a tu wiem i jeszcze bardziej widzę czytając kolejne akapity Międzymorza, że tej zmiany nie będzie. Że pewne rzeczy są tak wrośnięte w naszą polską (słowiańską) duszę, że będziemy przerabiać je raz po razie, nic nie ucząc się na błędach.

Podróże przez prawdziwą i wyobrażoną Europę Środkową. Tak brzmi podtytuł książki wszędzie zaliczanej do reportażu. Ale to nie jest tylko reportaż, to podróż w głowach mieszkańców obszaru zwanego Europą Środkową lub Wschodnią, którzy żyją złudzeniami o wielkości swoich państw i narodów odwołując się do historycznych wycinków, kiedy faktycznie jakąś tam wielkość posiadały. To życie nostalgią, marzeniami, mitami i wyobrażeniami. Zresztą Szczerek ma świadomość tego, że choć nie chciałby być taki, to jednak pewne mity też wrosły w jego poglądy i ta autoironia jest wielką siłą jego opowieści. Podobnie jak bardzo szerokie spojrzenie na uwarunkowania historyczne i geopolityczne. Bardzo często w trakcie lektury Międzymorza myślałem sobie o Rafale Wosiu i jego To nie jest kraj dla pracowników. Każdemu, kto zachwycił się narracją Wosia i uwierzył mu w to jak opowiada o Polsce ostatnich dwudziestupięciu lat powiem – to teraz przeczytaj Szczerka i zastanów się nad różnicami.

Philip Tetlock znany między innymi z podziału ekspertów na dwie grupy, które nazwał lisami i jeżami. To odniesienie do sentencji przypisywanej greckiemu poecie Archilochowi: “Lis wie wiele rzeczy, ale jeż jedną niemałą”. Otóż jeże budują swój obraz świata poprzez pryzmat jednej wielkiej idei. To z kolei powoduje, że są bardzo uparte, niezdolne do zmiany poglądów, poszukują nieustająco “zasady” rządzącej światem. W połączeniu z nadmierną pewnością siebie w głoszeniu poglądów oraz brakiem zgody na kompromis czy modyfikację własnych idei są raczej marnymi prognostami. Choć jak sam Tetlock pisze – nieźle sprawdzają się w mediach. Takim jeżem jest według mnie Rafał Woś. Stworzył sobie demona neoliberalizmu i tłucze w niego bez ustanku, choć ten liberalizm w polskim wydaniu był mocno kostropaty i za Szczerkiem powinniśmy powiedzieć – po prostu wschodni.

Szczerek to według tetlockowskiej nomenklatury lis. Z pokorą patrzy na złożoność otaczającego świata, samokrytyczny, próbuje zrozumieć odmienną perspektywę rozmawiając z różnymi napotkanymi przez siebie osobami. Nie wykorzystuje ich opinii, by forsować swoje poglądy. Raczej zamyśla się nad tym, co słyszy i widzi. I, jak napisałem na początku, mimo wyśmienitej diagnozy, nie daje rozwiązań.

Pokazuje bardzo rozległy kontekst dla tego co dzieje się i działo w Polsce. Dlaczego nasz komunizm wyglądał inaczej niż w Czechach i w Niemczech. Dlaczego tam dbano o porządek wokół obejścia, a u nas na podwórkach chłopskich zwykle był syf i zamęt. W rozdarciu między Zachodem i Wschodem czasem bliżej nam do tego drugiego (swoją drogą na to samo zwraca uwagę E. Tamalkuran, jeśli chodzi o Turcję). Wosia ten szeroki kontekst zdaje się nie interesować. Pod hasłem neoliberalizm chce zobaczyć wszystko, co mu się nie podoba i dopasowuje sobie do tej tezy rzeczywistość.

W Międzymorzu Szczerek potwierdza tylko to, co czasem sam obserwuję. Gdy słyszę utyskiwania na to, że poziom czytelnictwa w Polsce jest na marnym poziomie i że to wina komunizmu, polecam lekturę felietonów Słonimskiego z końca lat dwudziestych, w których zwracał na żałosne nakłady książki w Polsce. Swoją drogą poziom czytelnictwa w Czechach od lat jest bardzo wysoki, a przecież socjalizm ich nie ominął. Ten sam Słonimski w innym felietonie pisanym do Kroniki Tygodniowej zżymał się na nauczanie w szkole i szukanie jedynej poprawnej interpretacji utworów literackich. Co zdaje się zadawać kłam, że to dzisiejsze wszechobecne testy (i oczywiście komunizm) są za to odpowiedzialne.

Gdy w XXI pierwszym wieku jadę latem komunikacją miejską w Warszawie i wokół czuję różne zapachy nie mogę nie przypomnieć sobie Witkacego:

Czemu większość ludzi, którzy bezwzględnie śmierdzieć nie powinni, jednak śmierdzi? Mówię tu o tak zwanej inteligencji, półinteligencji i warstwach poniżej leżących. Nie będę się tu wdawał w analizę smrodologiczną arystokracji niższej i najwyższej, ponieważ zbyt mało znam tę sferę. Ale na podstawie pewnych nikłych danych mam wrażenie, że i tu dałoby się coś na ten temat powiedzieć. […]

Są narody czyste i są brudne. Powiedzmy sobie otwarcie, że należymy do tych ostatnich, i starajmy się temu zaradzić. […]

Przecież w porównaniu do innych narodów Polacy są pod tym względem wprost straszni. Ile energii idzie choćby na okazywanie sobie wzajemnej pogardy na ulicy. Nigdzie indziej tego nie ma, przynajmniej w tym stopniu. (Narkotyki, 1932)

Lubię przeglądać stare czasopisma. Co jakiś czas trafiam na różne perełki. Ot choćby taką.

Gazeta Handlowa, 1934
Mogłoby się wydawać, że to opis rzeczywistości “neoliberalnej”. Wszak to przekleństwo ostatnich lat – niskie ceny w przetargach, jako najważniejsze kryterium. Tymczasem to kawałeczek z Gazety Handlowej z 15 września 1934. Zaprawdę głębokie macki mają ci liberałowie. I w czasie potrafią podróżować.

Jeśli w Polsce przez blisko osiemdziesiąt lat nie jesteśmy w stanie sobie poradzić z problemem, który jak zwracał uwagę autor tej notki “zagranicą” są już rozwiązane, to nie najlepiej to świadczy o nas.

W 1927 roku Makuszyński pisze o chamskim języku w polityce, w 2017 utyskujemy nad brutalizacją języka. Swoją drogą, to w jaki sposób opisuje swoje podróże Ziemowit Szczerek przypomniało felieton Makuszyńskiego Suum Fac… o wycieczce po Włoszech z Mieczysławem Treterem, w której pochylał się nad polską duszą.

Słyszę ostatnio często od młodych lewicowców, że państwo powinno to, państwo powinno tamto. Ale nie słyszę, kto to jest to „państwo”. A to po prostu ludzie, z pewną odpowiedzialnością, lub nie za to co dzieje się dookoła. Ziemowit Szczerek szuka odpowiedzi na pytanie, dlaczego w jednym kraju jest porządek, a kilkadziesiąt metrów dalej, za najbliższą granicą już go nie ma. I nie chodzi tu wcale o pieniądze. Tak jak pisze na przykład o Estonii:

Drogom można było zaufać. Wiedziało się, że nie wyskoczy pod koła żadna jama. Nie dlatego, żeby wkładano w nie wielką kasę. Kasy tu nie było widać, tylko ogarnięcie i zorganizowanie. Jeśli na drodze robiły się dziury, zasypywano je tymczasowo piaskiem i ubijano. Ktoś się czuł odpowiedzialny. Ktoś dbał. Było jasne, że jest to wdrukowane w społeczne odruchy.

Irytuje mnie, gdy pewne zjawiska sprowadza się do tzw. “Januszy biznesu” jako esencji tego naszego wymyślonego neoliberalizmu. Tych, niby paniskach wykorzystujących każdego zależnego od nas. Bo mają pieniądze i władzę. W tej interpretacji lubuje się zwłaszcza część środowisk, które uznają się za lewicowe.

Cóż siedzi to w nas głębiej, niż ostatnie ćwierć wieku.

Co – tak z miejsca dałeś po pysku? – zapytał z niedowierzaniem. Roześmiałem się, a Miętus rzucił mi spojrzenie, którego nie zapomnę, spojrzenie zdradzonego, i wyszedł, jak przypuszczałem, do ubikacji. Kuzyn odprowadził go wzrokiem. – Przyjaciel twój, zdaje się, potępia – co? – zauważył z lekką ironią. – Oburzony na ciebie? Typowy mieszczuch! – Mieszczuch! – rzekłem, bo cóż miałem powiedzieć innego. – Mieszczuch – rzekł. – Taki Wałek, jak mu dasz po mordzie, będzie cię szanował jak pana! Trzeba ich znać! Lubią to! – Lubią – rzekłem. – Lubią, lubią, ha, ha, ha! Lubią! – Nie poznawałem kuzyna, który dotąd traktował mnie raczej z rezerwą, apatia jego zniknęła, oczy zabłysły, wybicie Walka po pysku spodobało mu się i ja się spodobałem; rasowy panicz wyjrzał z opieszałego i znudzonego studenta, jak gdyby nagle wciągnął w nozdrza zapach lasu i gminu. Świecę postawił na oknie, usiadł w nogach łóżka z papierosem. – Lubią – rzekł. – Lubią! Bić można, tylko trzeba dawać napiwki – bez napiwków nie uznaję bicia.

Ojciec i stryj Seweryn swojego czasu w „Grandzie” bili po mordzie portiera. – A wuj Eustachy – rzekłem – pobił po mordzie fryzjera. – Nikt nie bił po mordzie lepiej od babki Eweliny, ale to dawne dzieje. Ot, niedawno Henryś Pac się urżnął i sprał po pysku kontrolera. Czy znasz Henrysia Paca – jest bardzo bezpretensjonalny. – Odparłem, że znam kilku Paców, wszystkich nadzwyczaj naturalnych i bezpretensjonalnych, Henrysia jednak dotychczas nie zdarzyło mi się spotkać. Ale Bobiś Pitwicki wybił w „Kakadu” szybę mordą kelnera. – Ja raz tylko sprałem po papie biletera – rzekł. (Ferdydurke, W. Gombrowicz, 1937)

Zostawmy więc w spokoju mit neoliberalizmu i czytajmy Szczerka, żeby zastanowić się nad naszą polsko-wschodnio-słowiańską duszą. Choć w kontekście tego co się dzieje dookoła nie będzie to lekkie doświadczenie. No i obawa, że pewne rzeczy będzie trudno zmienić. Bo może ludzie będą podchodzić do zmian jak Wiera z Krymu.

 

– A twoi rodzice – spytałem ją – chcieliby, żeby Krym wrócił do Ukrainy?

– A skąd – uśmiechnęła się. – Oni za Putinem.

– A ty byś chciała?

– Eee – zastanowiła się. – Teraz, jak tam już wszystko pozmieniali… telefony, banki, policję, wszystko – znowu zmieniać od początku? Ludzie od tego oszaleją. To już może niech będzie, jak jest.

 

Międzymorze, Z. Szczerek

Międzymorze. Podróże przez prawdziwą i wyobrażoną Europę Środkową, Ziemowit Szczerek

Wyd.: Agora, Czarne, 2017

Jeden komentarz do “Międzymorze”

  1. Jednak przeczytałeś. I nawet Ci się w miarę podobało.
    Osobiście bardzo bym chciała, żeby Szczerek znów napisał KSIĄŻKĘ (byle nie taką, jak „Siódemka”, tzn. nie aż tak odjechaną.)
    Bo mój główny zarzut jest taki, że się w „Międzymorzu”, częściowo (?) zbiorze wcześniejszych tekstów, może podredagowanym, powtarza, momentami dosłownie.
    I może w „prawdziwej” książce znalazłoby się to, czego w „M” zabrakło Tobie – jakieś… propozycje?

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *