Archiwum kategorii: Popularnonaukowe

Efekt obserwatora

Ludzie pytani o   sytuacje hipotetyczne zazwyczaj mówią, że będą mieli odwagę, by sprzeciwić się złym zachowaniom. W   rzeczywistości jednak w   obliczu takiego zdarzenia większości z   nas nie udaje się podjąć działań.

Gdy pod koniec lutego br. w centrum Warszawy doszło do brutalnej napaści i gwałtu na dwudziestopięcioletnią kobietę, przez media przetoczyła się dyskusja dotycząca powszechnej znieczulicy, braku odpowiedzialności i działania. Ze zwyczajowym w takich sytuacjach “coś jest nie tak z naszym społeczeństwem”. O tym, że nie jest to jakaś wyjątkowo charakterystyczna cecha możemy się przekonać czytając książkę Catherine Sanderson Efekt obserwatora. Psychologia odwagi i bezczynności. Czytaj dalej Efekt obserwatora

Chwiejnym krokiem

Normalna teoria wypadków zastosowana do życia nie dowodzi, że związek między działaniem a nagrodą jest losowy, tylko że wpływ czynników losowych jest równie ważny jak nasze przymioty i działania.

Fizyk Leonard Mlodinov pisze świetne książki popularnonaukowe. O kilku z nich wspominałem już na spoeculatio.pl (Krótka historia rozumu, Nieświadomy mózg). W najnowszej pozycji Chwiejnym krokiem przyszedł czas na losowość i tym, w jaki sposób człowiek sobie z nią radzi. Jak zwykle napisana w przejrzysty i jasny sposób, jeśli jednak ktoś zna tę tematykę, niewiele znajdzie tu nowych i ciekawych rzeczy. Czytaj dalej Chwiejnym krokiem

Rozpieszczony umysł

Czytam o tym co dzieje się na amerykańskich uczelniach i otwieram szeroko oczy ze zdumienia, choć w zasadzie nie powinienem, bo ten trend pojawił się już również u nas. Na razie wyraźnie dominuje w sieci, ale dotyczy realnych osób, zdarzeń, którym zdarzyło się powiedzieć coś, co nie zostało dobrze odebrane przez “stróżów nowej moralności” i którzy domagają się natychmiastowej samokrytyki, ukorzenia i upokorzenia. Często ci, których to dotyczy nie rozumieją o co jest batalia, próbują wyjaśniać, tłumaczyć, ale tu nie ma miejsca na niuanse. Ma być jak w polityce, albo jesteś z nami, albo przeciwko nam. 

Jonathan Heidt oraz Greg Lukianoff postanowili zająć się tym Jak dobre intencje i złe idee skazują pokolenia na porażkę, taki podtytuł nosi książka Rozpieszczony umysł. I choć w polskiej wersji w podtytule pada zwrot “pokolenia”, to w oryginale chodzi o jedno pokolenie, a w książce to wyraźnie wybrzmiewa. Czytaj dalej Rozpieszczony umysł

Złoty środek

Czytając opis książki Paula Blooma Złoty środek możemy spodziewać się próby wyjaśnienia zjawiska, które sprawia, że czasami niektóre rodzaje cierpienia, nieprzyjemności, czy negatywnych doświadczeń sprawiają nam przyjemność. Stąd lubimy oglądać horrory, doświadczać trudów wysiłku fizycznego (czasem ekstremalnego). W gruncie rzeczy autor dąży do próby odpowiedzi na pytanie “jaki jest sens i cel życia”. Czytaj dalej Złoty środek

Zaburzony umysł

Co nietypowe mózgi mówią o nas samych. Tak brzmi podtytuł książki Zaburzony umysł, amerykańskiego psychiatry, neuronaukowca i laureata medycznej nagrody Nobla z 2000 roku, Erica Kandela. Na tej podstawie, jak również dzięki notce redakcyjnej spodziewałem się, że w książce przede wszystkim poruszone będą kwestie związane z różnorodnością ludzkiego umysłu. Tym, co sprawia, że część naukowców zaczyna przesuwać granice “norm” i zadawać pytania dotyczące tego, czy o niektórych zaburzeniach warto mówić, w kontekście zaburzeń, czy może lepiej, jako specyficznej dla nas neuroróżnorodności. Takkie podejście pojawia się między innymi u Roberta Plomina (Matryca), niektórych rozmówców Tomasza WItkowskiego (Giganci psychologii), czy Jonathana Rottenberga w odniesieniu do depresji (Otchłań). Czytaj dalej Zaburzony umysł

100 dzieci

Zobaczyłem gdzieś reklamę tej książki. Zaintrygowała mnie okładka i opis. Znałem autora Christopha Drössera, z popularnonaukowych książek dla młodzieży o matematyce i fizyce. Tym razem w książce 100 dzieci. Świat w liczbach i ciekawostkach postanowił opowiedzieć młodemu czytelnikowi o świecie, wykorzystując dane i statystyki. Miałem nieco inne wyobrażenia o niej, zanim do mnie przyszła i ją otworzyłem. Spodziewałem się nieco innego ujęcia. Bardziej graficznego niż tekstowego. W każdym razie sam pomysł jest banalny i świetny. Opowiedzmy o tym, jak wygląda współczesny świat tworząc hipotetyczną wioskę składającą się z setki dzieciaków.  Czytaj dalej 100 dzieci

Zdrowy umysł w sieci algorytmów

Przejrzystość zaczyna się od prostych, konkretnych środków, takich jak ułatwienie użytkownikom zrozumienia, na co właściwie się zgadzają, gdy klikają na „Zgadzam się”. Wiele platform informacyjnych ukrywa tę informację w długich, liczących niekiedy po dwadzieścia stron warunkach świadczenia usług, napisanych ledwo dającą się odczytać czcionką, w sposób, którego nie da się zrozumieć. Ludzie zmuszeni są do wyboru pomiędzy dwiema poniżającymi opcjami: albo zgodzą się na coś, czego nie są w pełni świadomi, albo zanim zaczną korzystać z nowej platformy, spędzą wiele godzin, próbując zrozumieć te opasłe dokumenty. Ten narzucony wybór obraża ludzką godność.

Powyższy fragment pochodzi z książki Gerda Gigerenzera Zdrowy umysł w sieci algorytmów, której polskie wydanie ukazało się dwa miesiące temu i w cudowny sposób nakłada się na temat jednego z odcinków serialu Czarne Lustro, który miał premierę całkiem niedawno. Mowa o Joan jest okropna – bohaterka ponosi konsekwencje zaakceptowania umowy, której “przecież nikt nie czyta”. Gigerenzer postuluje, że powinniśmy wymóc na regulatorach, a ci na firmach technologicznych, żeby regulaminy usług i najważniejszych zasad mieściły się na jednej stronie. To być może jest pewien ideał, ale nie sposób odmówić mu racji. Stworzyliśmy regulacje, które są absurdalne. Regulaminy i akceptacje (np. “ciasteczka”), których całkowicie nikt nie czyta, więc można przemycić w nich wszystko, co wykorzystują oszuści. Klient i tak nie jest chroniony. Sytuacja przypomina tę, która jest mi bardzo bliska i dotyczy firm inwestycyjnych. Bezużyteczne ankiety adekwatności i świadomości ryzyka, przed niczym nie chronią klientów. Chronią wyłącznie firmy oraz dają zarobek coraz większej rzeszy prawników, którzy tworzą absurdalne i niepotrzebne zapisy. Czytaj dalej Zdrowy umysł w sieci algorytmów

Bonobo i ateista

My, ludzie, byliśmy wystarczająco moralni, kiedy w małych hordach wędrowaliśmy po sawannie. Dopiero kiedy zaczęły się zwiększać rozmiary społeczeństwa i zasady dotyczące wzajemności i reputacji traciły stopniowo siłę, pojawiła się konieczność istnienia moralizującego Boga.

Z każdą kolejną książką Fransa de Waala mam przekonanie, że czytam ponownie to samo. A jednak pozwalam sobie za każdym razem prowadzić go za rękę przez świat ludzi, naczelnych, ewolucyjne korzenie – empatii, samoświadomości, czy źródeł moralności, czyli tych wszystkich cech, które sprawiały, że człowiek uznawał siebie za wyjątkowo odmiennego od reszty świata zwierząt. Kwestią moralności i tego czy jest ona produktem (ludzkiej) kultury i wymagała wiary w Boga lub bogów, czy może jest konsekwencją ewolucji i trendów świecie zwierząt zajął się de Waal w książce Bonobo i ateista. W poszukiwaniu humanizmu wśród naczelnych. Czytaj dalej Bonobo i ateista

zRozum nastolatka

Zastanawiam się ile jeszcze książek przeczytam o nastolatkach, żeby przekonać samego siebie, że to co dzieje się z moim nastoletnim synem, jest całkowicie oczywiste, naturalne, zgodne z najnowszą wiedzą o rozwoju (nie tylko) mózgu człowieka. A może przestanę je czytać, gdy on przestanie już być nastolatkiem i wszyscy odetchniemy z ulgą. Znaleźliśmy do Białej Plamy kolejną książkę poruszającą ten temat (po wcześniejszej Dobre wieści o złym zachowaniu). Terri Apter, psycholożka związana z Uniwersytetem Cambridge napisała książkę zRozum nastolatka

Czytaj dalej zRozum nastolatka

Superniania kontra trzyletni Antoś

Nie oglądam reality show. Krępują mnie od samego początku, gdy pojawił się w naszej przestrzeni Big Brother. Dziwiła mnie niegdyś ta potrzeba pokazywania się z nie zawsze najlepszej strony, bezkrytyczne wystawienie się na osąd szerokiej publiczności, choć rozumiałem, że dla wielu osób pojawienie się w telewizji jest jakimś marzeniem. Później czasy się zmieniły, telewizja zaczęła tracić na prestiżu i oglądalności. Pojawiły się media społecznościowe i okazało się, że ludzie mają potrzebę pokazania się. Co więcej to nie był jakiś margines tylko stało się masową potrzebą i koniecznością. A im głupiej tym lepiej. Jest oglądalność, są kliki, jest i kasa, a jeśli nie to chociaż chwilowa sława.

Po Big Brother przychodziły kolejne programy, głupsze, mądrzejsze, wyśmiewające, dla rozrywki i w tym całym zalewie pojawił się program Superniania. Od początku był dla mnie nie do obrony. Pokazywanie dzieciaków w sytuacjach dla nich trudnych, niekomfortowych, krępujących powodowało, że naturalne było pytanie – no dobra, ale co z nimi w przyszłości? Wiadomo, jacy są rówieśnicy i często dorośli. Jak mogą się wyśmiewać, pogardzać, przypominać krępujące sytuacje. Marketingowa otoczka i zapewnienia twórców programów, że zapewniona jest rodzinom opieka psychologiczna, że rodziny się same zgłaszały i godziły, to powiedzmy wprost – bullshit. Jest to równoznaczne z pokazywaniem światu zdjęć, filmików konkretnych dzieci w sytuacjach naprawdę krępujących. Wiemy, że dzieci płaczą, krzyczą, rzucają się na ziemię, są niesforne, agresywne, ale to nie powód, żeby w tych sytuacjach je filmować i wystawiać na ocenę całego świata, w tym również rówieśników. Czytaj dalej Superniania kontra trzyletni Antoś