Archiwum kategorii: Literatura faktu

Rio Grande

Kiedyś imigranci przekraczali granicę w   miastach takich jak San Diego albo El Paso, ale w   latach dziewięćdziesiątych straż graniczna odcięła ją za pomocą płotów i   świeżo zwerbowanych funkcjonariuszy takich jak my. Politycy sądzili, że jeśli szczelnie odgrodzą miasta, ludzie nie zaryzykują przeprawy przez góry albo przez pustynię. Pomylili się i   teraz to my musimy sobie z   tym radzić. […]

Każde zaostrzenie ochrony granicy równało się proporcjonalnemu zwiększeniu wartości każdego potencjalnego migranta dla przemytników. Z perspektywy przemytników przetrzymywanie klientów dla okupu jest prostą metodą maksymalizacji zysków.

Jestem przekonany, że w niedalekim czasie pojawi się na naszym rynku księgarskim sporo książek dotyczących kryzysu na granicy polsko-białoruskiej. Autorami będą wolontariusze, mieszkańcy, ci, którzy w jakiś sposób zaangażowali się w pomoc ludziom próbującym dostać się do Polski przez Puszczę Białowieską. Nie wiem, czy szybko doczekamy się wspomnień, refleksji i przemyśleń osób, które były po drugiej stronie – strażników granicznych, policjantów, wojskowych.  Czytaj dalej Rio Grande

Struna. Wyspa Nazino

Niezmiennie zadziwia mnie popularność koncepcji “wystarczyłoby przecież, żeby ktoś z otoczenia Putina się zbuntował”. Ta idea przewrotu, odsunięcia go od władzy jest piękna w swej prostocie. Gdyby to jednak było takie proste, to nie mielibyśmy trwających dekady dyktatur, rządów autorytarnych, władza komunistów w PRL nie trwałaby czterdzieści lat, a w Związku Radzieckim siedemdziesiąt, Stalin nie panowałby trzy dekady, Hitler dwanaście lat, Castro niemal pięćdziesiąt, a cała reszta mniejszych lub większych autokratów upadłaby zanim napisano by o nich w podręcznikach. Problemem dyktatur nie jest wyłącznie jeden człowiek, tylko cały aparat, który tworzy. Ludzi uzależnionych od niego, wiedzących, co może się wydarzyć, gdy ich przywódca utraci władzę. Trwają więc przy nim do końca, wspierają, wspólnie przekraczają granice.

W przypadku Rosji ta władza autorytarna, nie licząca się zupełnie z człowiekiem trwa od wieków, doświadcza mniejszych lub większych odwilży, ale cały czas wykorzystuje siłę, pomówienia, obozy pracy, przemoc. Wszechobecne pytanie, zadawane przy okazji obecnej sytuacji: “co jest nie tak z Rosjanami?” powinno raczej brzmieć “jak Rosjanie mają przetrwać w obliczu kolejnych satrapów”.

Trafiłem na niewielką książkę Stefana Türschmida Struna. Wyspa Nazino. Nie wiedziałem kim jest autor, nie bardzo wiedziałem o czym będą te dwa w zasadzie opowiadania. W trakcie pierwszego, zaczynam sprawdzać historię jej bohatera generała Armii Czerwonej Andrieja Własowa. Notka z Wiki zdaje się nie pozostawiać złudzeń – kolaborował z nazistowskimi Niemcami. Ale szczegóły, na których koncentruje się Türschmid pokazuje, że nic nie jest oczywiste. W końcu chodziło o obalenie Stalina.

Kiedyś postanowili z żoną podarować krowę jego rodzicom klepiącym biedę na wsi. Był ich trzynastym dzieckiem*. Uzbierali pieniądze, kupili, podarowali. Radość była wielka. Całował ręce matki i ojca, a oni płakali ze wzruszenia. Miesiąc później z powodu tej krowy lokalny komitet partii uznał rodziców za bogaczy – kułaków, a NKWD wysłało ich do łagru. Administracyjnie – bez wyroku. Widział cały pociąg podobnych kułaków i bogaczy wywożonych na wschód. Zapamiętał ten widok na zawsze.

W trzydziestym siódmym, w czasie wielkiej czystki, został wyznaczony do składu sądzącego wojskowych, rzekomo zdrajców. Szybko się zorientował, że oskarżenia są całkowicie bezpodstawne, a przyznanie się do winy – wymuszone torturami. Miał w ręce akta z zeznaniami poplamionymi krwią. Jednak nie potrafił się zdobyć na sprzeciw. To by oznaczało niechybną śmierć. Za to jeszcze bardziej znienawidził klikę Stalina i komunizm. To właśnie było jego pierwszą klęską. Moralną. Wstydził się tego.

“Co jest nie tak z Rosjanami?”. A może, co jest z człowiekiem, którego można na wiele sposobów złamać, upokorzyć? Polecam do refleksji historię Własowa opowiedzianą przez Stefana Türschmida.

Z drugim opowiadaniem sytuacja przedstawia się jeszcze ciekawiej. Początek – gdy wymieniane są kolejne postaci, przypomina nieco Antologię Spoon River, ale chwilę później, niemal kiwam z niedowierzaniem głową. Czy to możliwe? Czy to fikcja literacka? Co to w ogóle jest? Historia łagru na wyspie Nazino jest szokująca. Mimo wszystkiego co wiedziałem o stalinowskim ludobójstwie.

Gdyby nie to, że całość jest na podstawie autentycznych doniesień i dokumentów uznałbym, że to scenariusz do jakiegoś slashera, w którym reżyser postanowił zaszokować widza, tworząc kolejne niewiarygodne epizody.

“Co jest nie tak z Rosjanami?” Co jest nie tak z władzą, która swoimi zachowaniami doprowadza ludzi do ostateczności, do upokorzeń, do bestialstwa. Z premedytacją, z wyrafinowaniem. Wzmacnia wybierając wyjątkowo zdegenerowane jednostki. A później to ukrywa latami. Wydarzenia opisane przez autora to rok 1933 rok, dopiero pod koniec lat 80. XX wieku je ujawniono.

 

Struna. Wyspa Nazino, S. Turschmid
Struna. Wyspa Nazino, Stefan Türschmid

Wyd.: Biblioteka Słów, 2021

Przeczucie

Można by Przeczucie odczytać jako książkę o niekompetentnych urzędnikach, biurokratach, którym zależy wyłącznie na utrzymaniu swoich stołków, miernotach, które przypadkowo znajdują się na odpowiedzialnych stanowiskach oraz o jednostkach, które jednak w sytuacjach kryzysowych próbują działać, zaś wcześniej starają się zwrócić uwagę innych na zbliżające się kłopoty. Michael Lewis zdaje się wciąż pisać takie książki. Tak było w przypadku Pokera kłamców o upadku Salomon Brothers, Big Short  – o kryzysie hipotecznym 2007, do pewnego stopnia mieści się w tym również Moneyball – o tym jak grupka osób zmieniła podejście do baseballu. Czytaj dalej Przeczucie

Sołdat

Wojna, która była prowadzona metodami, których źródła tkwiły w obozach koncentracyjnych i kolektywizacji, nie sprzyjała rozwojowi humanitaryzmu. Żołnierska ofiara z życia nie została zauważona. Wedle koncepcji szerzonej przez aktywistów politycznych, nasza armia – najlepsza na świecie – walczyła bez strat. Miliony ludzi, którzy polegli na polach bitew, nie odpowiadały temu schematowi. Zwalano ich jak padlinę do dołów i oddziały grzebalne przysypywały je ziemią albo gnili tam, gdzie zginęli. Mówić o tym było niebezpiecznie, mogli postawić pod murem „za defetyzm”. Ta oficjalna koncepcja żyje nadal i jest mocno zakorzeniona w świadomości naszego narodu. A archiwa, spisy poległych, plany pochówków stanowią ścisłą tajemnicę państwową.

W 2007 roku ukazały się wspomnienia Nikołaja Nikulina. Sołdat to zbiór zapisków i wspomnień z pobytu w wojsku radzieckim podczas Wielkiej Wojny Ojczyźnianej. Nikulin był tym szczęściarzem, jednym z niewielu z szacowanych dwudziestu milionów, któremu udało się przejść i przeżyć cały szlak bojowy od Leningradu do Berlina. To co zapamiętał i o czym rozmawiał spisał w 1975 roku, mając jednak świadomość, że jego zapiski szybciej zainteresowałyby KGB niż jakiegokolwiek wydawcę.  Czytaj dalej Sołdat

Dziesięć kawałków o wojnie

Czytam wspomnienia Arkadija Babczenko o wojnie w Czeczenii – Dziesięć kawałków o wojnie – i mam w głowie zdjęcia rosyjskich żołnierzy pojmanych przez Ukraińców i pokazywanych światu. Obdartych, młodych chłopaków, z twarzami nie wyrażającymi niczego, a o których wiemy, że wcale nie zabijali wyłącznie żołnierzy, ale mordowali, gwałcili ludność cywilną. Grabiąc i niszcząc wszystko co napotkają. Babczenko znalazł się na wojnie z Czeczenią, gdy miał osiemnaście lat. Choć podobnie jak teraz podczas najazdu na Ukrainę, oficjalna propaganda nie nazywała tego wojną. Dziś mówią o “specjalnej operacji”, wtedy o “zaprowadzeniu porządku konstytucyjnego”. Babczenko – Rosjanin, dziś mieszka w Ukrainie, zaś przez władze rosyjskie poszukiwany jest listem gończym. Czytaj dalej Dziesięć kawałków o wojnie

Porządek dnia

Czasem wydaje nam się, że to, co nas spotyka, zostało opisane w gazecie sprzed wielu miesięcy; że jest to zły sen, który się nam wcześniej przyśnił.

Nie wiem, jak odebrałbym tę książkę przed 24 lutego, przed tym wszystkim co dzieje się teraz w Ukrainie. Prawdopodobnie podobałaby mi się, ta nieoczywistość opisania pewnych mechanizmów poprzedzających wybuch II wojny światowej. Zacytowane na początku zdanie z książki Porządek dnia Erica Vuillarda poprzedza rozdział opisujący zajęcie przez Hitlera Czechosłowacji, a następuje po dość szczegółowym opisie tego, jak doszło do austriackiego anschlussu. Uczestnicy zdarzeń zdają się cały czas wierzyć, że “nie posunie się dalej”; że można zaspokoić jego agresję oddając mniejsze lub większe kawałki Europy. Tej nieco dalszej. Nie widzianej z gabinetów ministrów francuskich, angielskich czy amerykańskich. Czytaj dalej Porządek dnia

Wirus paniki

Człowiek jest niesłychanie ciekawą istotą. W osiemnastym wieku, gdy śmiertelność na odrę, jak i wiele innych chorób zakaźnych była bardzo wysoka ludzie podejmowali ryzyko wsmarowując sobie w rany ropę osób chorych. Mimo ryzyka, istniała szansa – potwierdzana coraz liczniejszymi danymi – że ten zabieg uchroni ich przed ciężkim lub śmiertelnym zachorowaniem na odrę.

W wieku dwudziestym pierwszym, mimo  imponującego rozwoju nauki, licznych badań, dowodów, ludzie podejmują ryzyko nieszczepienia się, bo istnieje niewielka szansa wystąpienia niepożądanych działań. Mimo licznych danych, badań, że statystycznie odsetek ten jest znikomy, że często są to przejściowe reakcje, część osób podejmuje takie ryzyko. Może dlatego, że nigdy nie widziała masowo osób umierających na choroby zakaźne, więc łatwiej stworzyć sobie lęk przed “skorumpowanymi koncernami medycznymi, które nie mówią nam całej prawdy”.

Książka Wirus paniki amerykańskiego dziennikarza Setha Mnookina, to monografia chyba najsłynniejszego ruchu antyszczepionkowego, a może matki tych ruchów. Wyjaśnia to podtytuł książki – Historia kontrowersji wokół szczepionek i autyzmu. W opracowaniach, które dotychczas ukazały się na naszym rynku dotyczących historii badań nad autyzmem (Według innego klucza, Neuroplemiona) sprawa Andrew Wakefielda oraz jego przypuszczeń dotyczących związku autyzmu z trójskładnikową szczepionką MMR został co prawda wspomniany, wraz z innymi wątkami, w co najwyżej kilkunastu akapitach. Seth Mnookin dość dokładnie analizuje historię manipulacji, niedopowiedzeń, oraz tego, jak nauka ustępuje pola głośnym hasłom i żądaniom w stylu “włącz myślenie”.  Czytaj dalej Wirus paniki

Koniec jest moim początkiem

“Jaka to piękna książka”, bardziej stwierdziła do siebie, niż skierowała te słowa do mnie, bibliotekarka przekazując mi zamówioną wcześniej pozycję.

Moje drogi czytelnicze kierowały mnie już wielokrotnie do Tiziano Terzaniego, ale zwykle nic z tego nie wychodziło. Każdorazowo, gdy czytałem okładkowe zajawki, miałem wrażenie, że to nie będzie nic dla mnie. Za dużo duchowości, włoskiej egzaltacji. I rezygnowałem z kupna. Aż w końcu, z powodów, których już nie pamiętam postanowiłem, że spróbuję. W mojej lokalnej bibliotece była wolna tylko jedna z jego książek Koniec jest moim początkiem. Czytaj dalej Koniec jest moim początkiem

Tak umierają demokracje

Czy gdyby były możliwe podróże w czasie, to etycznym byłoby cofnięcie się ponad sto lat i w jakiś sposób zapobieżenie narodzinom Adolfa Hitlera (np. zabijając go w dzieciństwie). Ten moralny paradoks pojawia się od czasu do czasu w różnych formach i dyskusjach (również przy okazji tzw. paradoksu dziadka). Przyszedł mi do głowy podczas lektury książki Tak umierają demokracje. Steven Levitsky oraz Daniel ZIblatt – dwóch profesorów nauk politycznych opublikowało tę książkę pod koniec prezydentury Donalda Trumpa, gdy jeszcze nie był znany wynik kolejnych wyborów. Całość zaś jest próbą pokazania, że demokracje – nawet te pozornie bardzo stabilne, jak amerykańska – są znacznie bardziej kruche, niż nam się wydaje.  Czytaj dalej Tak umierają demokracje

Zwykli ludzie

Starałem się rozstrzeliwać wyłącznie dzieci. Okazało się to możliwe. Wszystkie dzieci były prowadzone za ręce przez matki. Mój sąsiad strzelał do matki, a ja zabijałem jej dziecko. Myślałem, że dziecko bez matki i tak długo nie pożyje. Uwalnianie dzieci pozbawionych matek i tym samym skazanych na śmierć miało, że tak powiem, uspokoić moje sumienie.

Taka jest właśnie logika wojny. Wyjaśnić, wytłumaczyć, rozmyć odpowiedzialność za zło. Zacytowane słowa padły ze strony członka 101. Rezerwowego Batalionu Policji – formacji, w której pracowało wielu “zwykłych ludzi” – rzemieślników, robotników. Mieli być policjantami, a zostali wykorzystani w machinie wojennej podczas II wojny światowej jako pomoc w “rozwiązaniu kwestii żydowskiej”. Tej formacji i pięciuset jej uczestnikom poświęcił książkę Christopher R. Browning Zwykli ludzie. 101. Rezerwowy Batalion Policji i “ostateczne rozwiązanie” w Polsce. Czytaj dalej Zwykli ludzie