Zestawienia, podsumowania, rankingi, najlepsze książki, najlepsze debiuty, najlepsze w kategorii A, a może B. Co właściwie oznacza „najlepsze książki 2018”? Patrze na różne podsumowania i czasem myślę, że najlepsze oznaczają te jedyne, które przyszło mi przeczytać (w wersji bardziej brutalnej- te które mi podesłał wydawca). Bo przecież mało kto jest w stanie monitorować cały rynek wydawniczy.
Zostawię więc tylko skromne zestawienie tych 16 tytułów*, które w minionym roku wyjątkowo duże wrażenie na mnie zrobiły. Pomysłami, tematem, słowami, a przede wszystkim – bo to jest dla mnie najistotniejsza kategoria – inspiracjami do różnych rozmyślań.
Nie są to wcale nowości, ani odkrycia roku. To jest jednak duży komfort, nie musieć…
Gdy przeglądam je po jakimś czasie, może jeszcze bym coś dodał, ale niech będzie tylko tak. Może jednak wspomnę tylko o tym, że mimo wszystko w głowie mi zostały Zamach stanu – obie oraz Zaufaj mi, jestem kłamcą, choć zaraz po przeczytaniu nie oznaczyłem tagiem —najważniejsze–.
- A jednak czasem miewam sny, J. Wiszniewicz
- Zmierzch przemocy, S. Pinker
- Złote okna i dziewięć innych opowiadań, A. Rudnicki
- Umysł nieracjonalny, M. Lewis
- Egzekutor, S. Dąmbski
- Mózg. Granica życia i śmierci, A. Owen
- Mesjasze, G. Spiró
- Najlepsi. Kowboje, którzy polecieli w kosmos, T. Wolfe
- Łowcy z kotłowni, M. Ratajczak
- Błyskotliwi chłopcy, M. Lewis
- Jeśli zimową nocą podróżny, I. Calvino
- Dobre wieści o złym zachowaniu, K. L. Reynolds
- Miła 18, L. Uris
- trylogia Żywiciel
- Lżejsza od swojego cienia, K. Green
*jeden z nich to trzy oddzielne książki.