Podsumowanie 2017

16 najważniejszych książek w 2017

Czas na podsumowanie 2017 roku. Wśród tych najważniejszych dla mnie nowości jest niewiele. Aż dziewięć pozycji ma przynajmniej kilkadziesiąt lat. Czy to coś znaczy?wszystko 2017

Ostrzeżenia

Chciałbym, żeby książki, które były dla mnie wyjątkowo ważne w minionym 2017 rokiem, były wyłącznie lekturami, które opowiadają o przeszłości. Które się czyta wyłącznie z zaciekawieniem, a nie z obawami. Jednak im bardziej upływał rok, tym bardziej trudno było o optymizm w kontekście procesów opisywanych przez Victora Klemperera (lata 30. XX wieku), Michała Głowińskiego (lata 60-80.), Jana Józefa Lipskiego (1981 rok), czy Ece Temelkuran (to już ostatnia dekada). Wszyscy oni pisali o powstawaniu dyktatur, o niesłychanie głupich i prostackich, ale tym samym skutecznych sposobach manipulacji, kłamstwa, zastraszania, przejmowania władzy. Najbardziej przejmujące było dla mnie świadectwo Klemperera w Dziennikach, zwłaszcza, że zarówno on, jak i wielu innych Niemców – nie sprzyjających Hitlerowi – miało nadzieję, na to, że to co obserwują jest chwilowe, i za moment wszyscy otrząsną się ze złego snu. Jak wiemy nie było chwilowe. Przynajmniej nie z perspektywy jednego ludzkiego życia. PRL – również nie był chwilowy. A ponieważ mechanizmy opisywane w tych wspomnieniach, czy esejach są identyczne z tym co obserwujemy u nas w ciągu ostatnich dwóch lat, obawiam się, że to co nas czeka w najbliższych latach też nie będzie chwilowe. Władzy zdobytej takimi środkami i utrzymywanej w taki sposób, nie oddaje się zbyt prosto.

Do tego samego obszaru zaliczę jeszcze Listy do młodego kontestatora Hitchensa oraz obowiązkowo Strzępy meldunków, Felicjana Sławoja-Składkowskiego. Lizus, miernota, nieustannie sprawdzająca czy Piłsudski ma zły czy dobry humor, aż za bardzo zdaje się przypominać postaci z obecnego rządu.

Na szesnaście wybranych pozycji dokładnie osiem to książki “polityczne”, jeśli uwzględnię wśród nich Międzymorze, Szczerka lub dziewięć, gdy dołączę Czas życia i czas śmierci, Remarque’a. Ten ostatni tytuł przeczytany po latach nadal zrobił na mnie wrażenie. I tak jak napisałem w maju, zamiast narodowego czytania Sienkiewicza, który niewiele wnosi do wiedzy o człowieku, powinniśmy czytać powszechnie Remarqua. Żeby zrozumieć i pamiętać. Pod warunkiem, że chcemy zrozumieć i pamiętać. A nie tworzyć powstający z kolan dumny naród (cokolwiek to znaczy dla ideologów). Jestem pesymistą, bo kto by pomyślał, że niemal czterdzieści lat po tym, gdy Jan Józef Lipski był oskarżany przez komunistów o sprzyjanie Niemcom, rząd podobno antykomunistyczny stosuje identyczną retorykę wobec swoich oponentów.

Reportaż, beletrystyka

Przejdźmy do przyjemniejszych rzeczy. Mistrzostwo reportażu to Hell’s Angels. Anioły Piekieł, Huntera Thompsona. Książka wydana w polskim tłumaczeniu pięćdziesiąt lat po oryginale. Ponieważ mam duży problem z polskim reportażem, który stosuje nieustannie te same zabiegi stylistyczne, mogę powiedzieć, że to był powiew świeżości. Pokazał nie tylko subkulturę, która u nas znana była co najwyżej z filmów, ale również proces kreowania przez media pewnych zdarzeń. Z nic nieznaczących i lokalnych historyjek są w stanie rozdmuchać niemal powszechną histerię. Pod tym względem nie zmieniło się nic, poza mediami. Wszystkie te “internauci są oburzeni”, “szok i niedowierzanie” wkomponowują się w ten nurt.

I tu spokojnie można przejść do powieści Bena Fountaina Długi marsz w połowie meczu. Media potrzebują cały czas świeżego mięsa. Nie ma znaczenia co za tym stoi, tragedia, wojna, przeżycia, życia ludzkie. Ma się klikać, sprzedawać, oglądać.

Księga szeptów, Varujan Vosganiana. Czy można napisać o rzezi, że to pięknie opowiedziana historia? Ale tak jest. Pod każdym względem to cudo. A za tym wszystkim ludobójstwo Ormian dokonane przez Turków sto lat temu. Półtora miliona ofiar, o których Hitler w przemówieniu do dowódców Wehrmachtu z 22 sierpnia 1939 roku, w przededniu napaści na Polskę powiedział:

„Zabijajcie bez litości kobiety, starców i dzieci; liczy się szybkość i okrucieństwo. Kto dziś pamięta o rzezi Ormian?”

Niewiele beletrystyki przeczytanej w minionym roku zrobiło na mnie wrażenie. Poza Czasem życia i czasem śmierci, Księgą szeptów i Długim marszem w połowie meczu, została już tylko powieść Virginii Woolf sprzed dziewięćdziesięciu lat – Orlando. Cudo. Pod każdym względem. To była autorka, na którą nie trafiałem. Z jakichś powodów nie było nam po drodze. I dzięki esejom Jeanette Winterson (też na liście najlepszych w 2017) w końcu sięgnąłem. Nie żałuję. Upolowałem na allegro egzemplarz, bo biblioteczny mi nie wystarczał.

Zostawiam na koniec ostatnią powieść. Bo mam mieszane uczucia. Oznaczyłem ją tuż po lekturze, w kategorii –Najważniejsze–, ale im bardziej się zastanawiam i im bardziej widzę te pozostałe tytuły, tym bardziej mam wątpliwości. Chodzi o Serce, Radki Franczak. Męczy mnie polska powieść. Zwykle opowiada o tym wszystkim co widzimy dookoła i na co narzekamy, tylko jest “bardziej”. Bardziej brudno, bardziej zgrzebnie, bardziej beznadziejnie. Serce urzekło mnie pewną delikatnością. Zrobiło miłe wrażenie w trakcie, ale czy zostanie cokolwiek na dłużej. Wątpię.

Popularnonaukowe

Superprognozowanie, Philipa Tetlocka i Dana Gardnera – obowiązkowa lektura dla każdego kto zajmuje się rynkami finansowymi. Bez względu na to, z jakich metod korzysta, jakie analizy stosuje.

Jeden komentarz do “16 najważniejszych książek w 2017”

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *